Profesor Danuta Kołożyn-Krajewska z okazji swoich urodzin założyła zbiórkę na budowę studni w Sudanie Południowym. W ciągu roku udało jej się zebrać ponad 37 tysięcy zł! Rozmawiamy o tym, co skłoniło ją do rozpoczęcia zbiórki oraz o tym, dlaczego warto pomagać.
Rok temu założyła Pani zbiórkę urodzinową, w ramach której udało się zebrać już 37 tysięcy złotych na budowę studni w Sudanie Południowym. Co skłoniło Panią do podjęcia tej inicjatywy?
To były moje 70. urodziny i ważny moment w życiu – przejście na emeryturę po 42 latach pracy w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Do tego, krótko przed moimi urodzinami, uległam wypadkowi i miałam problemy zdrowotne, które skłaniały mnie do refleksji nad moim życiem. Pomyślałam wtedy, że warto zostawić po sobie coś trwałego. O wyborze studni zadecydowały też doświadczenia mojej córki, która w związku ze swoją pracą w PAH była w Sudanie Południowym i opowiadała mi o dramatycznej sytuacji życiowej mieszkańców tego kraju, przede wszystkim o braku dostępu do czystej wody.
Pani zainteresowania zawodowe też chyba wpłynęły na decyzję o wybraniu celu zbiórki, prawda?
Tak, rzeczywiście. Przez całe życie zawodowe zajmowałam się bezpieczeństwem i higieną żywności. Woda jest niezbędna, by żywność była bezpieczna – zarówno w produkcji, jak i w codziennym gotowaniu. W krajach rozwiniętych dostęp do czystej wody traktujemy jako oczywistość, ale w Sudanie Południowym to codzienny problem. Bez wody nie da się żyć – dlatego uznałam, że budowa studni będzie najlepszym celem zbiórki.
Czy wcześniej angażowała się Pani w pomoc innym?
Tak, od wielu lat wspieram różne inicjatywy, głównie na rzecz dzieci, regularnie wspieram też UNESCO. Od dawna jestem też związana z PAH jako stały darczyńca.
Skąd wzięła się w Pani ta potrzeba angażowania się w pomaganie innym?
Ważnym doświadczeniem było spotkanie z siostrą Małgorzatą Chmielewską ponad 20 lat temu – pomogłam wtedy uruchomić przetwórnię regionalnych produktów żywnościowych w jej Fundacji. Od tego czasu regularnie funduję stypendia dla młodzieży w Fundacji „Chleb Życia”. Myślę, że właśnie od spotkania z siostrą Chmielewską zaczęłam systematycznie angażować się w pomoc.
Jak wyglądał rok prowadzenia zbiórki? Jakie działania Pani podjęła i z jakim odzewem się one spotkały?
Największy odzew był na początku – w czasie moich urodzin. Poprosiłam bliskich, by zamiast prezentów wsparli zbiórkę i większość odpowiedziała pozytywnie. Później zainteresowanie malało, dlatego starałam się przypominać znajomym, np. podczas spotkań czy konferencji naukowych. Od początku mówiłam: to nie jest moja zbiórka – to jest zbiórka profesorska, czyli naszego naukowego środowiska. Podczas tego roku spotkało mnie wiele miłych niespodzianek – osoby, które wpłacały kilkakrotnie lub komentowały, że to wspaniała inicjatywa. Choć muszę przyznać, że doświadczyłam też niemiłych zaskoczeń – braku reakcji od części osób z mojego środowiska naukowego, od których się tego spodziewałam.
Co daje Pani pomaganie?
Ogromną satysfakcję i poczucie sensu. Oczywiście najważniejsza w życiu jest dla mnie rodzina, ale zawsze staram się znaleźć środki także dla innych. Pomaganie daje poczucie „ciepła w środku” – świadomość, że choćby odrobinę można ulżyć czyimś trudom.
Czy pomagania można się nauczyć?
Myślę, że to kwestia zarówno wychowania, jak i osobistych przemyśleń. W moim przypadku inspiracją była siostra Chmielewska. Szkoła mogłaby wspierać takie postawy, ale nie w formie obowiązkowych lekcji, raczej przez akcje i praktyczne zaangażowanie.
Na koniec: co chciałaby Pani przekazać czytelnikom?
Warto wybierać nie tylko jednorazowe akcje, ale też systematyczne wsparcie – nawet niewielkie kwoty robią różnicę, gdy wpłaca je wiele osób. Mam nadzieję, że moja zbiórka na studnię w Sudanie Południowym uda się do końca i że mieszkańcy tego kraju rzeczywiście odczują, że w Polsce są ludzie, którzy o nich pamiętają.
Rozmowę przeprowadziła Magdalena Żarnawska (Polska Akcja Humanitarna).
Zbiórka Danuty wciąż trwa! Możesz ją wesprzeć tutaj: