Ucieczka
Ucieczka rzadko jest wyborem. Ucieczka to konieczność.
To zryw ostatniej woli życia, ale pewnego dnia przychodzi też ten moment, kiedy w końcu uznajesz, że gdzieś udało ci się dotrzeć.
To punkt na drodze, czasem przypadkowy – dom lub namiot. Co pozostaje, skoro już udało ci się uratować życie, udało ci się przetrwać?
Starasz się zrobić coś z tym życiem, stworzyć nowy dom, mimo że jeszcze żywe są w twej pamięci okruchy miejsca, które trzeba było opuścić.
Wszędzie jest bezpieczniej niż tam.
Ten nowy dom jest iluzoryczny, często nawet prowizoryczny…
Z naszego domu w Syrii pamiętam drewnianą szafę pełną nowej zastawy.
Piękne kieliszki, talerze, miski. Prezenty, które otrzymaliśmy z okazji naszego ślubu.
Miały nam służyć w przyszłości.
Ale spadł jeden pocisk i wszystko zniszczył.
Idlib to ostatnie miejsce, gdzie postrzegano mnie jako obywatela Syrii. Od momentu przekroczenia tureckiej granicy, świat nadał mi status „uchodźcy”.
To nie była prosta decyzja. Przeciwnie. Jak można opuścić miejsce, w którym się dorastało i w którym zna się tylu ludzi? Jak rozstać się ze wspomnieniami i ruszyć do kraju, którego języka nawet nie znasz?
Mam na imię Ahmad. Wielu ludzi wie, że to imię jest popularne na Bliskim Wschodzie. Ale kogo to obchodzi? Jakie to ma znaczenie? Tak samo zareagowałem, kiedy dziadek powiedział mi któregoś razu: „Wnuczku, w życiu wszystko można zyskać lub stracić – oprócz imienia. Od ciebie zależy, czy będzie dobre, czy złe”.
W tamtym czasie nie przywiązywałem wagi do jego słów. Dzisiaj, kiedy nie mam już dziadka, zrozumiałem, co miał na myśli.
Kiedy nadeszła pora spakować bagaż i niezbędne rzeczy, postanowiłem zabrać ze sobą jedyne, czego nigdy nie zgubię i nie dam sobie odebrać: moje IMIĘ.
Uciekliśmy.
Tu zbudowaliśmy dom od nowa. Z błota i gliny, jak za dawnych czasów.
Dla nas domem jest ten namiot. W Syrii straciliśmy wszystko.
Tutaj mamy przynajmniej te kilka metrów materiału, które ochraniają nas przed wiatrem, deszczem, śniegiem i słońcem.
Tak wygląda to życie [w obozach]. Tkwisz w stagnacji.
Następnej nocy, po spędzeniu całego dnia w tym piekle, zapytałam: „Jak długo tu zostaniemy? Tydzień? Miesiąc? Rok?”. Każdej nocy zadawałam sobie to pytanie. Odbierało ono moim zmęczonym oczom i ciału sen, który był tak bardzo potrzebny po dniu walki z upałem lub zimnem, gdy czekaliśmy w długich kolejkach po jedzenie, wodę, do toalety, do lekarza i po leki.
Kiedyś byłam z Rafatem, naszym najmłodszym synem, w domu, w którym były schody.
Zaczął płakać i pytać: „Mamo, co to jest?”.
Rafat w całym swoim życiu jeszcze nigdy nie widział schodów.
Nie miał pojęcia, do czego służą, nie wiedział, że schody prowadzą na górę. Rafat nie wie, że drzwi mają klamkę i do czego ta klamka służy. Nie rozumie idei domu – co znaczy to słowo „dom”. Nie wie, co to jest łazienka, czym jest ogrzewanie. Gdy uciekliśmy z Syrii, miał trzy miesiące, dzisiaj ma dziesięć lat.
Najgorszy z możliwych światów
Stoję przed namiotem. Zebrała się tu grupka ludzi. W wielkim kotle na ogniu gotują obiad. Mieszkają tam razem w dwadzieścia osób. Jedzą jeden posiłek dziennie. Przez głowę przebiega mi myśl, że żyjemy w najgorszym z możliwych światów.
W tym samym obozie, tylko nieco dalej, Nora Fajzer pokazuje mi, jak przygotowuje wodę na kąpiel dla swoich dzieci. Kobieta bierze garnek, stawia go na palenisku, podpala plastik, jakąś gąbkę, torebki foliowe, podkłada suchy kawałek drewna. Tak, pali śmieciami, ale nie ma niczego innego. To nie wszystko – w obozie nie ma również dostępu do czystej wody. W ogóle nie ma czystej wody w obozach Mayas, 53267-01-117, 53267-01-033 na północy Libanu, nie było jej również w Debaga, Khanki, Domiz czy Hassan Shami w Iraku ani w Jordanii.
Maher napisał mi na zrobionym mu polaroidzie, że chciałby chodzić do szkoły, bo wiedza to przyszłość, a tu jej nie ma. W różowym namiocie Mahmouda dowiaduję się, że z siedmiorga dzieci tylko Shahada chodzi do szkoły.
Obozy dla osób uchodźczych są zazwyczaj ulokowane na pustkowiach, z dala od dużych miast. Nawet jeśli jakieś dziecko miałoby możliwość uczęszczania do szkoły, to musiałoby się zmierzyć z codzienną, wielokilometrową wędrówką, w palącym upale, przy silnym wietrze czy w przenikającym kości zimnie i śniegu.
Każdy ma w sobie bohatera. Nie takiego z Hollywood, w wymyślnym kostiumie, z supermocami, ale wyjątkowego bohatera gdzieś w środku, który pomoże ci przetrwać trudny czas. On sprawia, że jesteś wyjątkowym człowiekiem, daje ci siłę do przezwyciężania przeciwności. Nie znaczy to, że nie zdarzają się dni, gdy wieczorem zasypiasz, płacząc. Żyjemy w okrutnym i krwawym świecie, musimy radzić sobie z rozczarowaniami i przeszkodami. Mimo wszystko wstajemy i próbujemy ponownie. Mam nadzieję, że pewnego dnia będziesz również potrafił poczuć wdzięczność za to cierpienie. Że będziesz w stanie je przyjąć.
Od 10 lat żyjemy w tym obozie, więc nie pamiętamy, czym jest dom.
Czy nazwałabyś domem miejsce, w którym nocą po twoich śpiących dzieciach biegają szczury i gryzą je insekty?
Chciałbym móc się uczyć.
Pójść do szkoły, żeby mieć jakąkolwiek przyszłość.
Mamy 2022 rok, kraje Zachodu walczą o poprawę swojej gospodarki, rozwija się technologia, jest dostępna sieć 5G, odbywają się loty na Księżyc.
A my w Libanie żyjemy w domach, w których nie ma prądu.